niedziela, 27 października 2013

Zanim powiesz - "to nie dla mnie"


     Wyobraźcie sobie świat, w którym żyjecie na co dzień i zastanówcie się jakbyście go opisali w kilku zdaniach. Co znalazłoby się na szczycie? Rodzina? Praca? Zdrowie? Rozwój? Szczęście? Zrozumiałe. A co gdybym zapytała, a właściwie zapytam – gdzie w tym wszystkim jest śmierć? Czy w ogóle ktoś z Was o niej pomyślał?

     Albert Camus napisał kiedyś, że : „człowiek jest jedynym stworzeniem, które nie zgadza się być tym, czym jest” i wygląda na to, że miał rację. W zgiełku spraw i doczesności zapominamy, chcemy zapominać o tym, co tak nieubłaganie nieuniknione. Z badań przeprowadzonych przez CBOS wynika, że 80% Polaków bardzo rzadko lub nigdy nie myśli o śmierci. Przypominamy sobie o niej w dniu Wszystkich Świętych lub przy smutnej okazji utraty kogoś bliskiego. Jakież to złudne i jakie smutne.
     W hospicjach rocznie umierają dziesiątki tysięcy ludzi. Zapomniani, wykluczeni, osamotnieni, bo przecież śmierć czuć od nich z daleka. Jak pokazują badania: „co czwarty respondent (24%) w ogóle nie orientuje się o założeniach i funkcjonowaniu opieki hospicyjnej. Co trzecia badana osoba (36%) wykazuje jedynie podstawowy zakres informacji, a nieco mniej osób (30%) ma przeciętną wiedzę w tej kwestii”.



     Życie pisze różne scenariusze dlatego uznałam, że każdy z nas powinien mieć przynajmniej podstawową wiedzę na ten temat. Jeśli czasem do nas zaglądacie, czytacie i uda się Wam cokolwiek zapamiętać z informacji, które przygotowałam, będzie to dla mnie mały sukces. 


     Nazwa hospicjum pochodzi od łacińskiego słowa ”hospes”, co oznacza „gość”. Po raz pierwszy pojawiło się w Szkocji, jednak jego ówczesne znaczenie nie odpowiadało znanemu nam współcześnie. Miejsce noszące taką nazwę pełniło rolę swojego rodzaju przytułku, w którym podróżni mogli znaleźć opiekę i pomoc. Zakładane były zarówno przez ludzi świeckich, jak i duchownych. Dzisiejsza forma hospicjów została zainicjowana i ukształtowana przez angielkę Cicely Saunders, która w 1944 roku podjęła pracę jako pielęgniarka w szpitalu Świętego Łazarza w Londynie. Tam też poznała nieuleczanie chorego polskiego lotnika, który zainspirował ją do otworzenia pierwszego w Londynie specjalistycznego ośrodka opieki nad chorymi i umierającymi ludźmi. Miejsca, w którym ludzie będą poddani opiece, trosce, gdzie znajdą zrozumienie oraz ukojenie bólu. Hospicjum Świętego Krzysztofa stało się swojego rodzaju modelem dla otwieranych później tego typu placówek.

     Tym co należy wiedzieć o hospicjum jest fakt, że wbrew powszechnej opinii i traktowaniu miejsca jako „umieralni”, pomoc jaką świadczą pracownicy, wolontariusze hospicjów jest niezastąpiona zarówno dla chorych, jak i dla rodzin, które z jakichś powodów nie mogą lub nie chcą zajmować się swoimi krewnymi. Trzeba sobie także uświadomić, że placówki nie leczą swoich pacjentów, a jedynie przynoszą ulgę: fizyczną, psychiczną oraz duchową.
     Istnieją dwa rodzaje działania hospicjum: domowe oraz stacjonarne. W pierwszym przypadku pracownicy hospicjum otaczają chorego opieką w jego własnym domu. Świadczą pomoc, do której rodzina na co dzień nie jest zdolna. Hospicjum stacjonarne ma swoją siedzibę w osobnym, przeznaczonym na ten cel budynku. Chorzy (najczęściej na nowotwór) są przyjmowani podobnie jak do zwykłego szpitala, gdzie roztacza się nad nimi kompleksową opiekę.
     W obu przypadkach konieczne jest udokumentowanie zakończenia przebiegu leczenia przyczynowego, rozpoznanie lekarskie terminalnej fazy choroby przez lekarza hospicjum oraz pisemna zgoda pacjenta lub jego rodziny.



     Setki hospicjów na terenie całego kraju (i nie tylko) nieustannie potrzebuje i poszukuje wolontariuszy. Dlatego może warto, zanim powiecie „to nie dla mnie”, przekroczyć granice swojej niepewności i dać coś z siebie drugiemu człowiekowi. Wolontariat dodaje skrzydeł. Naprawdę zachęcam.