niedziela, 21 grudnia 2014

Ostatnia okazja by dobrze zjeść

Pomyślałam sobie, że pierwszy post po długiej przerwie powinien chociaż odrobinę odnosić się do czasu w jakim powstanie, a więc do zbliżających się Świąt Bożego Narodzenia… Tak też się stało. Zapraszam do przeczytania krótkiego, ale (mam nadzieję) wciągającego tekstu o tym bez czego najogólniej nie moglibyśmy żyć – o jedzeniu. 

            Na przestrzeni lat podejście człowieka do jedzenia i picia uległ głębokiej przemianie. Industrializacja oraz wiążąca się z nią Mcdonaldyzacja społeczeństwa doprowadziły do wykształcenia się stylu życia, w którym wiele z tradycyjnych form spożywania posiłków uległo zatarciu. Trudno znaleźć dziś czas na wspólne rodzinne posiłki, bo przecież pracujemy od 8:00 do 16:00, a wieczorami wertujemy zdobyte z czasopism czy Internetu informacje o niezwykle szkodliwym wpływie jedzenia na noc i albo opuszczamy kolację, albo jemy  „byle co”. Coraz rzadziej korzystamy z rytualnych przerw na kawę, czy drugich śniadań. Jemy w biegu, przed komputerem służbowym lub nad papierami. Jedzenie obecnie zyskało (wobec innych przejawów życia) charakter jedynie towarzyszący. Jeszcze do niedawna niedzielny rosół był rytuałem  integrującym wiele polskich rodzin, co potwierdzali także moi dziadkowie, babcia natomiast nadal podtrzymuje wspomnianą tradycję. Być może fakt, że pochodzili z innego pokolenia nie pozwolił im ulec nowym zwyczajom epoki masowej konsumpcji. Być może. 


W chwili kiedy wszędzie i wszystko dostępne jest dla każdego, nic nie ma szczególnej wartości.
Dawniej produkty, które z uwagi na swoje rzadkie występowanie, walory smakowe czy jakość były często czymś wyjątkowym, współcześnie utraciły swoje znaczenie. Przygotowywanie i wspólne jedzenie choćby śniadań, które kiedyś wyznaczały także porządek dnia, nie są już dłużej głównym elementem trybu życia. Dziś żywność nie wymaga większych nakładów pracy, ani nie jest znaczącym obciążeniem dla domowego budżetu. Żyjemy w czasach półproduktów i kuchenki mikrofalowej, co nie tylko upraszcza nasze życie, ale dodatkowo przyspiesza już dostatecznie szybkie tępo życia. Głód i pragnienie jest możliwe do zaspokojenia w mgnieniu oka i to prawie wszędzie, pomagają nam w tym nawet automaty z jedzeniem i piciem, czy do bólu znane już fast food, które można uznać za wyraz epoki. Bary szybkiego jedzenia są nawet urządzane tak, by posiłek współczesnego człowieka nie trwał dłużej niż 15-20 minut – pozbawione intymności, swojskości, słowem zimne. Jemy, po czym znikamy nie zostawiając po sobie żadnego śladu, prócz stery śmieci.



Co z rytuałami żywieniowymi? To właśnie w nich „skupia się wspomnienie tego, co proste, i prowadzi do nadania nowego sensu podstawowym formom kształtowania przez człowieka życia i świata”. Znaczy to tyle, że nawet zwykły pokarm czy napój może mieć ogromny wpływ na poczucie tożsamości społeczno-kulturowej określonego środowiska.

Co z rytuałami zjednoczenia? Przecież to między innymi wspólne spożywanie posiłków tworzy między ludźmi więź. Przygotowywanie potraw, rozdzielanie, nakładanie angażują ludzi i pozwalają poznać choćby (tak ważne przecież!) preferencje drugiego człowieka. Tutaj w kontekście jedzenia, ale czy nie zasadne jest powiedzenie „przez żołądek do serca”? J Podawanie koszyka chleba z rąk do rąk, wszystkim obecnym przy stole, tworzy zamknięty krąg, a więc związek między współbiesiadującymi. Nie wolno pominąć także towarzyszących jedzeniu rozmów przy stole, które również mają funkcję integracyjną. Proszę zauważyć zmianę jaka powinna się dokonać – to rozmowa powinna towarzyszyć jedzeniu, a nie jedzenie rozmowom.



Posiłek łączy. W czasach, w których bezkształtność wyraża się w wieloraki sposób, liczę na to, że choćby Święta staną się dla Was i Waszych rodzin pewnego rodzaju przystankiem w tym wszechobecnym, często bezsensownym biegu. Życzę Wam abyście znaleźli czas właśnie na celebrację jedzenia, byście zwrócili uwagę na mnogość funkcji (nie)zwykłego nakrytego stołu i na magię jaką wokół siebie tworzy. Wesołych Świąt, Kochani!