W
nauce nie pomaga mi także, siedzący na ramieniu, coraz głośniej krzyczący, i
coraz mocniej dobijający się pomysł na posta, do którego napisania
zainspirowało mnie spotkanie Sekcji Filmowo – Dyskusyjnej Koła Naukowego Studentów
Psychologii Krakowskiej Akademii (to
chyba najdłuższa nazwa własna na świecie, a jeżeli nie na świecie, to na pewno
w Krakowie), do którego mam zaszczyt należeć (dzień bez wazeliny dniem
straconym, pamiętajcie! ;-) ).
Post,
jak zdążyliście się pewnie zorientować, będzie dotyczył alkoholizmu (choroby
alkoholowej, uzależnienia od alkoholu – zwał jak zwał). Zjawisko to jest chyba
jednym z najszerzej opisanych uzależnień w psychologii (i powiem Wam w
tajemnicy, że dla wielu studentów psychologii, jednym z najnudniejszych tematów
do opracowywania, a dla studentów socjologii – jednym z najczęściej wybieranych
jako temat pracy zaliczeniowej/licencjackiej/magisterskiej). Mimo to,
skuteczność leczenia, czy zapobiegania tej chorobie, nie jest zadowalająca. Bez
większej obawy, mogę zaryzykować stwierdzenie, że każdy z Was miał
bezpośrednią, bądź pośrednią styczność z tym problemem. Każdy z nas ma w swojej
miejscowości przysłowiowego „Pana Mietka spod monopolowego”. Wielu zna historię
człowieka, który był nieźle zapowiadającym się biznesmenem, ale z takich, czy
innych przyczyn, stracił panowanie nad piciem alkoholu, a co za tym idzie,
także biznes. Słyszymy o przypadkach rodzin, w których alkoholizm wydaje się
być dziedziczny – dziadek pił, ojciec pił, dzieci też piją. Coraz częściej
słyszymy o przypadkach kobiet, które do swoich codziennych obowiązków (pracy,
gotowania, sprzątania, wychowania dzieci) dołączyły także obowiązek wypicia,
mniejszej lub większej, ilości alkoholu – no bo przecież trzeba się wyluzować
po ciężkim dniu.
Nie
zrozumcie mnie źle – alkohol to nie samo zło. Wielu ludzi pije – do obiadu, do
filmu, żeby się zrelaksować, dla przyjemności… - i nic złego się nie dzieje. Problem pojawia się wtedy, kiedy tracimy
kontrolę nad tym ile pijemy,
kiedy pijemy i po co pijemy. Problem pojawia się wtedy, kiedy alkohol zastępuje
nam inne źródła
przyjemności. Problem pojawia się wtedy, kiedy zapijamy tzw. robaka. Nie
radzimy sobie z negatywnymi emocjami, nie potrafimy ich rozpracować, wolimy
zepchnąć problem w kąt – ale wtedy pojawiają się wyrzuty sumienia, które
zapijamy. I to staje się jedynym, i jak nam się wydaje jedynie skutecznym,
sposobem na radzenie sobie w trudnych sytuacjach. A później jest już tylko
gorzej, a bagno w które nieopacznie wkroczyliśmy, jest tak grząskie, że bez
pomocy innych (a często nawet z ich pomocą), nie jesteśmy w stanie się z niego
wykaraskać.
Nie
chcę tutaj przywoływać teorii naukowych czy cytować książek, ponieważ sami
możecie się zapoznać z ich treściami, jeżeli uznacie to za stosowane, ale
istotne wydaje mi się w tym miejscu nakreślenie wzorów spożywania alkoholu. Jest
to, w dużym skrócie i uproszczeniu, droga która prowadzi do uzależnienia. Po
przeczytaniu całego posta, możecie poświęcić chwilę na refleksję, i zastanowić
się, na którym etapie Wy się aktualnie znajdujecie. Pierwszy, i z istoty
rzeczy, najbezpieczniejszy etap to oczywiście abstynencja. Pamiętajmy, że
abstynencja nie dotyczy jedynie osób, które nigdy nie próbowały alkoholu, bądź
tych, które po jego spróbowaniu go nie polubiły. Z abstynencją mamy do
czynienia także u alkoholików, którzy przeszli terapię i szczęśliwie udaje im
się unikać alkoholu. Okazyjne upijanie się, choć nazwa może się źle
kojarzyć, też nie jest etapem, który może prowadzić do destrukcji, bowiem „okazyjnie”
rozumiemy jako 3 razy w roku. Picie o niskim ryzyku szkód, jak sama nazwa
wskazuje, pociąga już za sobą pewną możliwość wystąpienia szkód w przyszłości. Picie ryzykowne, czyli wypijanie, co najmniej 5 dni w tygodniu,
średnio dziennie co najmniej 3-4 standardowych porcji alkoholu (mężczyźni), 1-2
porcji (kobiety), jest już stanem alarmującym. Co prawda, teraz nie występują
żadne szkody, ale jest duże prawdopodobieństwo wystąpienia skutków fizycznych i
psychicznych w przyszłości. Picie szkodliwe, które nie jest jeszcze
uzależnieniem, jest już stanem niebezpiecznym, ponieważ człowiek pije pomimo
widocznych szkód (zdrowotnych, społecznych, psychicznych itp.). Ostatni etap to
uzależnienie,
czyli utrata kontroli nad spożywaniem alkoholu. Nie kontrolujemy tego ile
pijemy i jak długo pijemy. Tracimy poczucie czasu rozpoczęcia picia, i nie
potrafimy podjąć decyzji o tym, żeby to picie zakończyć. Mamy tutaj do
czynienia z kompulsywnym piciem, ciągłą potrzebą przyjmowania alkoholu.
Widoczne są skutki odstawienia alkoholu (tzw. zespół abstynencyjny), wzrasta
także tolerancja na alkohol (do wprowadzenia się w stan upojenia potrzebujemy
coraz więcej substancji).
W
opisie wzorów spożywania alkoholu często padają słowa takie jak: „szkoda”,
„szkody”, „picie pomimo szkód”. Jest to pojęcie dość abstrakcyjne. Aby nieco
przybliżyć Wam to, jak alkohol wpływa na nasz organizm, proponuję
obejrzenie krótkiego filmiku, który obrazuje to jak nasz mózg, wątroba czy
skóra reagują na spotkanie z tą substancją. W tym filmiku pokazane są jedyne
skutki somatyczne:
Powyższy
film prawdopodobnie wywołał lekki wstrząs u części z Was (btw, wiedzieliście, że martwe komórki mózgu są wydalane wraz z moczem?). Teraz przygotujcie
się na prawdziwe trzęsienie ziemi. Dokument pt. „Korkociąg” autorstwa Marka
Piwowskiego, przedstawia różne stadia choroby alkoholowej. Bez owijania
w bawełnę, bez zbędnej paplaniny czy użalania się – czarno na białym ukazuje on
„skutki picia wódki”. Zapraszam teraz do zapoznania się ze wspomnianym dokumentem,
a następnie przeczytania słów kilku o tym, jak w teorii wyglądają przedstawione
zaburzenia:
Myślę,
że możemy oszczędzić sobie zbędnych słów, i od razu przejść do krótkiego opisu
zaburzeń, które mieliście okazję zobaczyć w „Korkociągu”:
- Depresja alkoholowa to najczęstsze powikłanie uzależnienia od alkoholu, grupa zaburzeń nastroju o różnym przebiegu. Najczęstsze są depresje występujące bezpośrednio po zaprzestaniu picia, ale przemijające bez leczenia w ciągu 2 tygodni. Cześć utrzymuje się jednak dłużej.
- Delirium tremens (majaczenie alkoholowe) – tutaj występują urojenia dotykowe (chodzące po ciele myszki, robaki, mrówki itp.), zapachowe, mania prześladowcza (ktoś czyha, stara się napaść, skrzywdzić), lęk, złudzenia. Jest to ciężka postać alkoholowego zespołu abstynencyjnego.
- Halucynoza alkoholowa – nagłe urojenia autodestrukcyjne lub manie prześladowcze. Jest to psychoza, w której dominują omamy słuchowe, często toczące „sądowy spór” nad pacjentem.
- Zespół Otella (paranoja alkoholowa) – patologiczna zazdrość i podejrzliwość wobec partnera życiowego.
- Zespół Korsakowa (psychoza Korsakowa) – zaburzenia pamięciowe, stany amnezyjne, może prowadzić do stałego otępienia.
- Zespół encefaliczny Wernickego – zaburzenia nerwów ruchowych i mięśni powodujące niezborność ruchów, drżenie, utratę koordynacji ruchowej, niedowład kończyn.
- Otępienie alkoholowe - postępującą niewydolność intelektualna, upośledzenie pamięci, uwagi, krytycyzmu oraz ogólnej sprawności umysłowej i fizycznej. Z punktu widzenia społecznego najważniejszym objawem jest degradacja etyczna.
Spustoszenie
jakie alkohol powoduje w życiu alkoholika, ale także w życiu jego bliskich (pamiętajmy
o zjawisku współuzależnienia) jest ogromne. Ujawnia się na wszystkich polach
egzystencji człowieka. Odciska piętno na jego zdrowiu (fizycznym i
psychicznym), życiu społecznym (utrata przyjaciół, pogorszenie relacji z
rodziną, rozwód), życiu zawodowym (utrata pracy, obniżenie kompetencji). Na
potwierdzenie tych słów możemy przywołać trochę statystyk. Niniejszym: 1/3 rozwodzących się małżeństw, rozpada się z powodu nadużywania
alkoholu, ponad 70%
brutalnych aktów przemocy
dokonywana jest przez sprawców pod wpływem alkoholu, alkohol jest także
predykatorem ubóstwa – 60-80% osób bezdomnych ma problem z alkoholem,
i w większości przypadków alkohol był przyczyną utraty domu.
Niestety,
muszę już kończyć i wracać do obowiązków. Dodam jeszcze tylko, że po obejrzeniu
„Korkociągu” po raz pierwszy (i drugi, i trzeci zresztą też), byłam wstrząśnięta i zaniemówiłam. Czym innym bowiem
jest czytanie o patologiach, a czym innym bezpośrednie ich obserwowanie. Niewątpliwie
wrócę jeszcze tutaj do tematu alkoholizmu, ponieważ nie chcę Was zostawiać z
jedynie negatywną i pozbawioną nadziei wizją. Postaram się napisać o tym co
sprawia, że alkohol jest tak popularny, jakie mechanizmy obronne stosują
alkoholicy, jak bronić się przez namowami do picia alkoholu, jak namówić osobę
uzależnioną do terapii oraz jak taka terapia w ogóle wygląda. Tymczasem, skrzeczącego
przyjaciela z mojego ramienia zostawiam Wam Drogie Jednostki!
PS. Korzystając z okazji pozdrawiam całe KNSP, a tych, którzy są z Krakowa i mieliby ochotę obejrzeć ciekawy film i podyskutować, zapraszam w imieniu tegoż Koła na spotkanie Sekcji Filmowo-Dyskusyjnej. Więcej o nas tutaj: Koło Naukowe Studentów Psychologii KA
PS. Korzystając z okazji pozdrawiam całe KNSP, a tych, którzy są z Krakowa i mieliby ochotę obejrzeć ciekawy film i podyskutować, zapraszam w imieniu tegoż Koła na spotkanie Sekcji Filmowo-Dyskusyjnej. Więcej o nas tutaj: Koło Naukowe Studentów Psychologii KA
Temat rzeka . Warto by też wspomnieć o współuzależnieniu i syndromie dda :) Bo o tym mówi się znacznie rzadziej.A najbliżsi osoby uzależnionej ,cierpią nie mniej niż ona sama. Polecam książkę "Poza kontrolą" Wanda Sztander
OdpowiedzUsuńPozdrawiam .
Bardzo fajny wpis. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie napisane. Pozdrawiam serdecznie !
OdpowiedzUsuńBardzo mądre słowa bo osoba uzależniona niestety staje się niewolnikiem alkoholu. Dlatego tak ważne jest aby w jak najkrótszym czasie skierować osobę chorą na leczenie do ośrodka https://detoksfenix.pl/ bo tam na pewno będą w stanie jej pomóc.
OdpowiedzUsuńJestem pod wrażeniem. Bardzo fajny artykuł.
OdpowiedzUsuńFajnie to wszystko zostało tu opisane.
OdpowiedzUsuńW życiu każdego z nas przychodzą trudne momenty, kiedy potrzebujemy wsparcia. Dla mnie takim wsparciem okazała się strona https://www.terapiapoznan.pl/. Profesjonalizm i indywidualne podejście, które tam znalazłem, pomogły mi przejść przez trudny okres w moim życiu. Psycholog, z którym miałem sesje, był nie tylko wysoko wykwalifikowanym specjalistą, ale przede wszystkim człowiekiem z dużym sercem. Serdecznie polecam ich usługi każdemu, kto potrzebuje profesjonalnej pomocy psychologicznej.
OdpowiedzUsuń