Jak pisałyśmy w pierwszym poście człowiek może słyszeć, ale nie słuchać, i nie zdawać sobie sprawy z tego, co właśnie usłyszał. Może patrzeć, ale nie widzieć, i nie rejestrować wszystkich dopływających z otoczenia bodźców. Ale czy można nie wiedzieć, że się nie widzi? Można być niewidomym, i nie zdawać sobie z tego sprawy? Można! Można nawet w takiej sytuacji funkcjonować na takich samych zasadach jak osoba widoma i oglądać swój ulubiony serial.
Nieświadomość utraty
wzroku to jedno z zaburzeń, które Oliver Sacks (angielski neurolog i psychiatra) opisuje w swojej książce pt. „Antropolog na Marsie”. Książka zawiera opisy i
interpretacje siedmiu ciekawych
przypadków, z którymi Sacks zetknął się w ramach swojej praktyki
psychiatrycznej. „Pacjenci z problemami natury neurologicznej to podróżnicy po
niezwykłych krainach” pisze autor. I z takim przeświadczeniem pozostaje
czytelnik po przeczytaniu książki.
Sacks to lekarz jedyny w swoim rodzaju. Ma w sobie trochę z kaznodziei, trochę z najlepszego przyjaciela, i trochę z geniusza. Obcuje ze swoimi pacjentami w niepowtarzalny sposób. Nie traktuje ich jako jednostki, ani jako przypadku. Do każdego z nich podchodzi w inny sposób, ale zawsze tak samo – z dobrocią serca, z empatią, z poczuciem misji do spełnienia, nieodpartą chęcią pomocy i dogłębnego zrozumienia przyczyn choroby. Próbuje także poznać ich życie od podszewki, wejść w ich skórę i w jak najlepszy sposób, przekazać tę wiedzę nam, czytelnikom. [Poniżej zdjęcie Olivera Sacks'a. Czyż można go nie lubić?? :-)]
Sacks to lekarz jedyny w swoim rodzaju. Ma w sobie trochę z kaznodziei, trochę z najlepszego przyjaciela, i trochę z geniusza. Obcuje ze swoimi pacjentami w niepowtarzalny sposób. Nie traktuje ich jako jednostki, ani jako przypadku. Do każdego z nich podchodzi w inny sposób, ale zawsze tak samo – z dobrocią serca, z empatią, z poczuciem misji do spełnienia, nieodpartą chęcią pomocy i dogłębnego zrozumienia przyczyn choroby. Próbuje także poznać ich życie od podszewki, wejść w ich skórę i w jak najlepszy sposób, przekazać tę wiedzę nam, czytelnikom. [Poniżej zdjęcie Olivera Sacks'a. Czyż można go nie lubić?? :-)]
W „Antropologu na Marsie”
znajdziemy opisy przypadków, o których nigdy nam się nie śniło, a jeżeli już,
to w kontekście jakiegoś paradoksu, fantasy czy niemożliwości. W książce
znajdziemy historię malarza, któremu pracę utrudniło pewne niespecyficzne
zaburzenie widzenia, a dokładnie ślepota na barwy. Dezorientacja, lęk,
frustracja towarzyszące poczuciu braku kontroli doskonale ilustrują skalę
zjawiska, które dotknęło tego człowieka. Co ciekawe, nie dość, że nie
postrzegał on barw, utracił także wyobraźnię z nimi związaną.
Kolejnym arcyciekawym „zaburzeniem z Marsa” jest przypadek Hipisa, który wiódł kolorowe życie. Doświadczył w tym życiu wiele, a te doświadczenia odcisnęły piętno na jego zdrowiu. Najjaskrawszym objawem zaburzeń Hipisa było to, że mimo tego, że stał się on niewidomy, nie zdawał sobie z tego sprawy! Opowiadał o swoim ulubionym programie w telewizji, potrafił wytłumaczyć (a raczej zracjonalizować), każde niepowodzenie jakie mu się przytrafiło (np. „stłuczka” z krzesłem). Oprócz ślepoty, Hipis cierpiał także na zaburzenia orientacji i myślenia, nie zauważał on błędu w zdaniu „prezydentem jest Lyndon, ten który został zastrzelony”.
Zdecydowalibyście się na
operację, którą przeprowadzić miałby chirurg z zespołem Tourette’a? Prawdopodobnie
musielibyście to przemyśleć. Wyobraźcie sobie, że oddajecie swoje zdrowie (lub
życie) w ręce człowieka, który „zdewastował” prawie każdą ścianę w swoim domu,
podczas posiłku kompulsywnie dotyka wiszącej nad nim lampy, a w ciągu jednego
popołudnia powtarza słowo „opalanie” około pięciuset razy i ciągle czuje
nieodpartą potrzebę zrobienia czegoś ryzykownego. A teraz wyobraźcie sobie, że
ten człowiek, z powodzeniem, wykonuje zawód chirurga od kilkunastu lat! Jak mu
się to udaje? Chcecie wiedzieć?
Sięgnijcie do książki „Antropolog na Marsie”!
W „Antropologu…”
znajdziecie również anegdoty związane z „sawantycznymi idiotami”, autyzmem czy
syndromem Aspergera. Przeczytacie także historie Virgila, który w dzieciństwie
stracił wzrok, a po kilkunastu latach go odzyskał – paradoksalnie nie spełniło
to jego oczekiwań. Na podstawie przypadku Virgila nakręcono film „Dotyk
miłości”, który również serdecznie polecam.
Ja polecam książkę "Mężczyzna, który pomylił swoją żonę z kapeluszem" również autorstwa Olivera Sacksa. Na pewno zainteresuje każdego.Autor opisuje przypadki zaburzeń umysłowych spowodowanych różnymi czynnikami. Łącznie 24 historie... Historie niesamowite. Każdy opisany przypadek skłania do refleksji.. np. tytułowy mężczyzna,który chorował na agnozję wzrokową .Widział otaczający go świat właściwie go nie rozpoznając . Książka napisana jest bardzo przystępnie i ciekawie- czyta się ja jednym tchem :)
OdpowiedzUsuńDokładnie,drogą do odnalezienia się w tej trudnej sytuacji okazał się zmysł słuchu . Słuchał otoczenia , wszystko miało dla niego wymiar dźwiękowy.
OdpowiedzUsuńPs. Świetny pomysł na bloga. Z niecierpliwością czekam na kolejne artykuły . Pozdrawiam serdecznie :)
Bo tak to właśnie jest, że jeśli nie posiadamy któregoś ze zmysłów, to z upływem czasu rozwijamy te pozostałe. Stają się wrażliwsze i dzięki temu pozwalają nam przetrwać... Osoby niewidome lepiej słyszą, wyraźniej czują. Nasuwa mi się tutaj film David Mackenziego, który oglądałam jakiś czas temu, a mianowicie "Perfect sense". Nie chcąc spojlerować, nie będę powoływać się na szczegółową fabułę, ale reżyser poruszył bardzo ciekawy temat... Co by było gdyby nasze zmysły, stopniowo jeden po drugim, całkowicie zanikały. Kim byśmy się wtedy stali? Jak byśmy się komunikowali? Co by się stało z facebookiem i naszym blogiem? ;)
OdpowiedzUsuń